
Opis
Dom na wzgórzu, który zamieszkują stare meble, obrazy i koty, a ciche duchy śpią w kącie pokoju. Są tu Babcia Szelma, która nie uciekła z cyrkiem, Prababcia Koza i wiecznie zadowolony Dziadziuś, jest Matka, która koloruje ulice, i Ojciec na wojnie z lisami. Są okna z rozległym widokiem na przepaść, a w ich szybach odbijają się stracone życia czterech pokoleń, naznaczonych podobnymi traumami. Jedynie utalentowany Leo ma szansę uciec z odwiecznego kręgu porażek, gdyby tylko udało mu się coś skończyć. Gdyby nie klątwa Lisiego Wzgórza. Gdyby nie był sennym, smutnym chłopcem z rozmarzonymi oczami, który gubi się w zbożu.
"Wierzę, że nie jest to książka o przeznaczeniu, złym losie czy o porażce, ale o tym, że szczęśliwe zakończenia musimy napisać sobie sami."
Joanna LechOpinie
Czy pochodzenie definiuje nasze przeznaczenie? Drapieżcy chmur to wielowątkowa opowieść o dojrzewaniu do sprawczości i samostanowienia. Leo — rozdarty pomiędzy dziedzictwem rodzinnej traumy a pragnieniem autonomii — sukcesywnie osuwa się w życiową inercję. W tle wzniesiony na wzgórzu dom, niemy bohater tej opowieści, lokalne legendy i kolejne, zupełnie realne historie o niemożliwości wzbicia się ponad ciężar własnego losu. Autorka, w onirycznych i jednocześnie surowych migawkach, snuje narrację, która przewrotnie staje się też o tę narrację pytaniem: na ile to my opowiadamy siebie, a na ile jesteśmy opowiadani przez tych, którzy byli przed nami? To niezwykle czuła i zniuansowana powieść, która, z precyzją właściwą literaturze najwyższej próby, przenosi to, co lokalne i intymne, w wymiar uniwersalny, nie dając przy tym łatwych odpowiedzi czy oczywistych diagnoz.
Maria Halber
Joanna Lech opowiedziała niezwykłą historię upadku, wręcz „fizjologię upadku”, gdyby sięgnąć po określenie z dzieł Balzaka. Niby nic nowego pod tym słońcem, pod tym niebem, pod tymi chmurami, po prostu życie. Ale autorka pisze tak, że to, co zwykłe, staje się właśnie niezwykłe. To, co powszednie, staje się natchnione i poetyckie. A to, co zużyte — piękne. Bardzo realistyczna proza, która dzięki delikatnym gestom pisarskim okazuje się magiczna.
Marek Bieńczyk
Joanna Lech udowadnia, że jest pisarką, której książki czyta się zachłannie. Epicki rozmach zyskuje w Drapieżcach chmur poetycką oprawę, a główny bohater z pewnością zostanie z Państwem na długo po zamknięciu tej pięknej powieści.
Wojciech Szot
Nie da się tej książki „przeczytać” — można ją tylko przeżyć. To poetycka opowieść o pamięci, ciszy i o tym, co zostaje, gdy wszyscy już odejdą. Joanna Lech pisze gęsto, melancholijnie, bez taniego sentymentu. To realizm magiczny utkany z polskiej traumy: wojna, emigracja, samotność, alkohol, przekaz pokoleniowy. Nie ma tu fajerwerków — jest mgła. I to wystarczy. Dla tych, którzy szukają literatury, która boli cicho, ale zostaje na długo. Proza, którą nie tylko czytam, ale też zostawiam na półce, bowiem kreuje świat, który ma się odwiedzać częściej.
Karol Ćmiel
"Drapieżcy chmur" to proza podszyta smutkiem, który łapie za gardło i serce. Jedna z najlepszych w tym roku, zdecydowanie! Wielopokoleniowy dom na wzgórzu z lisami, kotami i duchami. Studnia, która nie spełnia życzeń. Wojna, o której się nie mówi, a która sprawia, że wstaje się w nocy i najada bardziej niż do syta, która w następnym pokoleniu budzi lęk nie do ukojenia. Rzeczy jak bezpańskie zwierzęta. Wreszcie te prawdziwe zwierzęta, których losy opisane tak, że płakałam w głos. Wielką sztuką jest TAK opisać codzienność i zwykłe życie. Bo Leo jest zwyczajny, nic w nim spektakularnego. Jest lustrem, w którym każdy może zobaczyć choć cząstkę siebie. Strach, świadomość, że coś się sypie i brak sił, by to pozbierać, bezradne patrzenie na życie, które mija. Tu jest tyle piękna! Piękno w języku, w tytułach rozdziałów, w genialnie dobranych mottach, w konstrukcji historii, w kreacji bohaterów. A Leo? Proszę państwa, Leo ze mną zostanie na zawsze.
Aleksandra Gratka
„Drapieżcy chmur” to poruszająca opowieść o Leo - chłopcu, który próbuje uciec przed klątwą rodzinnych traum. Joanna Lech z czułością pokazuje świat polskiej prowincji: pełen duchów, kurzu, starych mebli i słów, które ranią na pokolenia. To historia o dojrzewaniu, żałobie i o tym, że nie da się uciec od siebie. Intymna, nostalgiczna, boleśnie prawdziwa - zostaje w czytelniku na długo.
Łukasz Chmara
Joanna Lech napisała książkę o epickim rozmachu, która jednocześnie nie przytłacza. W języku czuć poetkę, a w treści - czułą narratorkę, jakkolwiek to sformułowanie ryzykowne. [...] Już pewien czas temu zachwyciła czytelników, choć pozostawiła też spory margines niepewności. Co dalej? Czy będzie pielęgnować swój mikroświat, czy może wyruszy w literacką podróż? Cieszę się, że Lech zrobiła jedno i drugie. Dalej jest delikatna, czuła, a przy tym nie zapomina, że na dobrą prozę zawsze przerzuca się ciężary, których sami nie uniesiemy.
Zdaniem Szota
Joanna Lech potrafi brutalność rozbroić lirycznością, a mimo tego owa brutalność nie traci swojego mrocznego sensu. Bardzo mi się podoba ten językowy balans definiujący prozę Joanny Lech. Czuć w tym pisarstwie poetkę, która od jakiegoś czasu umiejętnie próbuje pozycjonować się także w prozie. Po wtóre, ważna jest tutaj również pogłębiona psychologia postaci. [...] O wszystkich tych doświadczeniach, które definiują podmiotowość Leo, Joanna Lech mówi w sposób zniuansowany, bez podpadania w schemat, opowiada w sposób nieoczywisty. Chciałbym jeszcze na koniec pochwalić Joannę Lech za rzadko spotykaną wśród pisarek umiejętność dogłębnej wiwisekcji męskiego ja. Opowieść o psyche Leo naprawdę imponuje. Poza tym udowadnia ona, że potrafi równie sugestywnie opowiadać o ludziach, których życie powinno być gdzie indziej. Ale niestety jest tu, gdzie jest. Wyborna proza, z przekonaniem więc nową powieść Joanny Lech polecam!
Jacek Lech
Jakiś czas temu zarzekałem się, że po „Litanii” Bawołka, nic już pewnie piękniejszego literacko nie spotka mnie w tym roku. Jakże się myliłem! Na nową książkę Joanny Lech czekałem sześć lat. Warto było. Jeśli miałbym porównać „Drapieżców chmur” do utworu muzycznego, to byłaby to smutna ballada o nieudanym życiu, w której pobrzmiewałby refren: znowu w życiu mi nie wyszło. [...] Wielka powieść! Brawo.
Piotr Dardziński